Zwycięskie opowiadanie mojego syna

Dla wszystkich zaciekawionych jak udało się wygrać konkurs ogólnopolski, wklejam opowiadanie Janka:

Zamknąłem książkę „Dzieci z wyspy Saltkrakan”.
- Ale fajna rodzina – pomyślałem. Super by było móc spędzić z nimi wakacje, na pewno bym się nie nudził. Szkoda, że to niemożliwe…
- Nic nie jest niemożliwe, jeśli masz wyobraźnię – usłyszałem w swoje głowie. - Zapraszamy Cię do nas, teraz!
- To chyba jakiś żart. Coś mi gada w głowie… Nagle jakaś niewidzialna siła zakręciła mnie z krzesłem i porwała do góry. Wtedy zauważyłem, że w ręku trzymam plecak. Otworzyłem jedną z jego kieszeni i mało nie zemdlałem… Były tam dwa tuziny różnych potraw: od kanapek, przez jajka, do płatków z mlekiem. Wybrałem i zjadłem to, co lubię najbardziej. Nawet w nadzwyczajnych okolicznościach warto być dobrze najedzonym! Otwierałem kolejne schowki, a w nich znalazłem: zegarek, telefon i globus. Ten ostatni świecił i pokazywał miejsce, w którym aktualnie byłem. Przemieszczałem się bardzo szybko. Ogarnęła mnie senność i ostatnią rzeczą, jaką zapamiętałem, było to, że krzesło zmieniło się w wygodne łóżko.

Kiedy się obudziłem, okazało się, że znów siedzę na krześle. Tylko że ono stało na… dachu! Wziąłem do ręki globus, żeby zorientować się, gdzie jestem, a on podświetlił mi Szwecję! Chwila, chwila, czy to nie o niej czytałem niedawno książkę? Życie lubi płatać figle, ale czy aż takie? Poczułem, że dach zaczyna się ruszać. Strach mnie ogarnął. Ostrożnie wstałem z krzesła, żeby nie spadło i się nie połamało, bo może mi się jeszcze przydać w dalszej podróży. Zsunąłem się z dachu po rynnie i wtedy podbiegł do mnie chłopiec, który wyglądał znajomo.
- Pelle? – zapytałem nieśmiało.
- No pewnie, że Pelle. (Dziwne, ale on mówił do mnie po polsku!) A Ty myślałeś, że kogo zobaczysz? Świętego Mikołaja? Przecież trwają wakacje! Fajnie, że wpadłeś. Wysyłamy zaproszenie do każdego, kto przeczyta książkę o nas, ale niewielu ma wystarczająco dużo wyobraźni, by na nie odpowiedzieć.
  • O rety! To się dzieje naprawdę? To niesamowite!! – pomyślałem.
Zobaczyłem, że mam dwa breloczki przyczepione do plecaka. Na jednym z nich był napis „odczep, zanim użyjesz”, a na drugim „bramki do piłki nożnej”. W plecaku pojawiła się równie niespodziewanie piłka. Pelle zaprosił mnie do swojego domu. Wyglądał dokładnie tak jak w książce, byłem pewien, że to Zagroda Stolarza. Malin - to musiała być ona – od razu zapytała, czy nie jestem głodny i zanim zdążyłem odpowiedzieć, postawiła przede mną mleko, ser i chleb. Wcinałem, aż mi się uszy trzęsły. Po posiłku poprosiłem Pellego, żeby zawołał resztę dzieci. Bardzo chciałem je poznać. Za chwilę stali przede mną jak żywi: Johan, Niklas, Tjorven, Stina, Teddy i Freddy.
- Zagracie ze mną w piłkę? – zapytałem, jakbyśmy znali się od zawsze. Atmosfera wyspy i tego domu sprawiła, że poczułem się jego częścią.
- Możemy zagrać – odpowiedziała odważnie Tjorven. – Lubię ciekawe zabawy.
Szybko dobraliśmy składy, a potem wytłumaczyłem wszystkim przepisy. Tak na wszelki wypadek, bo w czasach Astrid Lindgren Szwedzi nie słynęli z dobrej gry w piłkę nożną (a Zlatana Ibrahimovica jeszcze nie było na świecie). W swoim plecaku znalazłem rolkę z liniami boiskowymi i dwie pary rękawic bramkarskich. – Czyżby ten plecak czytał w moich myślach? Odczepiłam breloki od plecaka i przed nami pojawiły się dwie pełnowymiarowe bramki do piłki nożnej!

źródło zdjęcia: Pixabay
W mojej drużynie byli: Pelle, Johan i Niklas. Przeciwko nam grały dziewczyny: Tjorven, Stina, Teddy i Freddy. Już mieliśmy zacząć grać, kiedy Tjorven stwierdziła, że to jednak niesprawiedliwe, żeby wszyscy chłopcy byli razem i że ona domaga się dołączenia do ich drużyny wujka Melkera. Jak Tjorven czegoś chce, musi tak być. Melker został przydzielony do drużyny dziewczyn. Mecz był bardzo wesoły i skończył się sprawiedliwym remisem 2:2.

Po meczu czekały na nas pyszne ryby złowione przez narzeczonego Malin – Pettera. Zwykle nie przepadam za rybami, ale w towarzystwie dzieci z Saltkrakan wszystko smakuje lepiej. Śmiechy i przekomarzanie trwały długo. Zasnąłem szybko.

Gdy się obudziłem, było jeszcze ciemno. W rękach znów miałem plecak z globusem, który teraz wyraźnie pokazywał mi Warszawę. Ach, jaka szkoda, że musiałem już wracać - przemknęło mi przez myśl. Chętnie zostałbym w Saltkrakan jeszcze kilka dni.
- O, przede mną jest mój blok. I otwarte okno, a ja lecę na krześle. Czy nie wpadnę na biurko przy lądowaniu? Uff, wylądowałem idealnie tam, gdzie rozpoczęła się moja niezwykła podróż. Energicznie wstałem z krzesła i odłożyłem plecak na miejsce. Był pusty… Zorientowałem się, że czas kłaść się spać, bo jutro pierwszy dzień szkoły. Wakacje właśnie minęły.
Rano byłem tak nieprzytomny, że gdyby nie interwencja taty, poszedłbym na rozpoczęcie roku w piżamie. Dobrze, że pierwszego dnia nie ma żadnych kartkówek, bo z pewnością wszystko bym pomieszał
Doszedłem do wniosku, że jeśli to był sen, to ma gwarantowane pierwsze miejsce na mojej osobistej liście snów. A jeśli nie, ta podróż była wyjątkowa i nie zapomnę jej nigdy. Ciekawe jakiej książki Astrid Lindgren jeszcze nie czytałem? Może następna będzie równie wciągająca, kto wie?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O "Okruchach" w Wielkim Poście...

Taki zwykły ten dzień?