Po co nam ta wrażliwość?

Od dłuższego czasu mocuję się z pytaniem o sens wrażliwości.

To nie są chwilowe refleksje, które wpadają do głowy jednego dnia i wypadają drugiego. Te myśli towarzyszą mi stale: jako kobiecie, żonie i mamie.

Co zrobić by wychować dzieci na zaradnych i mądrych ludzi MIMO ich ogromnej wrażliwości? 
Jak pomóc mężowi stawać się coraz bardziej męskim MIMO jego ponadprzeciętnej wrażliwości? 
Jak zmagać się z trudami życia, które moja wrażliwość jeszcze potęguje?

Wrażliwość wygląda z każdego zakamarka mojego życia i mojej przeszłości. Dlaczego tak jest, że jedni tej wrażliwości mają ponad miarę, a innych określamy jako jej pozbawionych? I często, patrząc na tych "twardych" ludzi, myślałam sobie, że mają w życiu łatwiej, że dochodzą do CZEGOŚ...
Pewnego dnia Pani w przedszkolu mojej córki, mówiąc o niej stwierdziła: "To super dziewczynka, tylko proszę COŚ zrobić z tą jej wrażliwością." Koniec, kropka. Acha - pomyślałam. To co ja teraz mam zrobić jako mama - wziąć tę wrażliwość i odciąć ją nożyczkami, podpalić, wyrzucić do kosza;) Przecież tak się nie da.

Nie da się. Wrażliwość to dar dany każdemu człowiekowi przez Pana Boga. Tylko nie każdy chce ten dar przyjąć. Duszę Maryi zgodnie z przepowiednią Symeona miał przeniknąć miecz (Łk 2, 35). Wrażliwość potrafi boleć, ale to nie znaczy, że jest zła.

Tę moją analizę wrażliwości wzbogaciła wypowiedź dr Brene Brown, która nazywa wrażliwość "aktem odwagi". Jeszcze nie mogę się otrząsnąć z tej refleksji...


Pozdrawiam Moich Ukochanych Wrażliwców!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O "Okruchach" w Wielkim Poście...

Taki zwykły ten dzień?